
„Co to jest żmut? Aleksander Walicki w książce Błędy nasze w mowie i piśmie ku szkodzie języka polskiego popełniane oraz prowincjonalizmy – korzystałem z trzeciego wydania: Kraków 1886 – powiada, że tego wyrazu, używanego tylko na Litwie, a koroniarzom nieznanego, nie da się zastąpić jakimś innym: „wyrazu, zupełnie temu odpowiedniego, w języku naszym nie posiadamy”. Żmut to bezładnie poplątane włosy, sznurki, tasiemki. Można by ewentualnie, zamiast o żmucie, mówić o splocie, ale Walicki uważa, że splot może być również spleciony ładnie i porządnie. „Żmut zaś musi być koniecznie bezładnie zbity”.(…)”
J.M. Rymkiewicz „Żmut„
Często zdarza się, że na jednej z pierwszych sesji terapeutycznych, gdy uzgodnione zostaną zasady kontraktu oraz cele wspólnej pracy, pacjent mówi „no dobrze, ale od czego mam zacząć?”
Na to pytanie nie istnieje jednoznaczna odpowiedź, jednak, jeśli miałabym odpowiedzieć na nie zupełnie szczerze, powiedziałabym zapewne, że nie ma to absolutnie znaczenia. Oczywiście, decyzja pacjenta o tym od czego należy zacząć oraz kwestia, którą finalnie wybierze będą już znaczeniem obarczone, lecz na tym etapie terapeuta może jedynie zanotować ją w pamięci i rozważyć wraz z pacjentem, gdy zawiąże się między nimi głębsza relacja i oboje będą dysponować szerszym kontekstem. Z reguły też nie odpowiadam w ten sposób na to pytanie i to nie dlatego, że pragnę ukryć to, co naprawdę myślę, ale dlatego, że uważam, że odpowiedź, jakkolwiek szczera, może zbijać z tropu.
Poza tym, pytamy przecież o przyczynę zgłoszenia na konsultację oraz staramy się przeprowadzić możliwie głęboki wywiad dotyczący historii rodzinnej i sytuacji życiowej pacjenta, a wszystkie z tych informacji są niezmiernie ważne w dalszej pracy. Jednym z głównych założeń psychologii oraz psychoterapii jest założenie, że nasza przeszłość oraz pochodzenie, rozumiane bardzo szeroko, warunkują w jakiś sposób to, kim obecnie jesteśmy, jak postrzegamy otaczający nas świat oraz to, z jakimi trudnościami się zmagamy.
Mimo to, prawda, jakakolwiek by nie była, wydaje się być bez znaczenia. Zarówno dla pacjenta jak i psychoterapeuty ważniejsza jest opowieść, jaką o sobie samym opowiada każdy z nas. Jeśli zdarzy się, że ktoś wychowywał się w rodzinie, w której bohaterem był dziadek poległy na wojnie, to nawet, jeśli ten ktoś w dorosłym życiu dowie się że tak naprawdę ten dziadek był zdrajcą i zginął służąc wrogim oddziałom, to po pierwsze pozostaje to bez konsekwencji dla minionej rzeczywistości w której przez większość swojej młodości funkcjonował pacjent, ponieważ wychowywał się i żył w przeświadczeniu, że jego dziadek jest bohaterem, był wnukiem bohatera, po drugie zaś mniejsze jeszcze znaczenie ma taki rodzaj prawdy, który jest komuś niewiadomy; w tym momencie może się to wydawać oczywiste, nie może przecież oddziaływać na nas to o czym nie mamy pojęcia, jednak wiele jest przecież rodzin, w których – za sprawą dzielących je rodzinnych tajemnic – poszczególni ich członkowie poruszają się w zupełnie innych układach odniesienia, co staje się przyczyną różnorodnych konfliktów. Zresztą, do pewnego stopnia dzieje się tak w przypadku każdego z nas, ponieważ nikt z ludzi nie ma dostępu do faktów, a jedynie dokonujemy sądów w oparciu o sposób, w jaki je przeżywamy i doświadczamy.
Doświadczenie zawsze jest subiektywne i z tego powodu trudno o jego systematyzację. Jeśli na przykład przeżywam siebie jako osobę pozbawioną wartości, niełatwo będzie mi odpowiedzieć na pytanie, czemu tak o sobie uważam: czy dlatego, że ktoś mi tak powiedział? Kto i kiedy? Czy to wydarzyło się gdy miałem lat pięć czy może osiem? Może nikt nic nie powiedział, tylko dał mi to odczuć? Skoro nic się nie mówiło, to po czym można to było odczuć i jak? Czemu, gdy o tym myślę, do głowy przychodzą mi różne, a czasem pozornie niezwiązane ze sobą wspomnienia?
Nasze doświadczenie jest nie tylko nieobiektywne, lecz również niepełne, a czasem, jak w przypadku traumy, fragmentaryczne. Historie osobiste każdego z nas mają swój początek we wspomnieniach, które przeplatają się, łączą ze sobą i zmieniają do pewnego stopnia za każdym razem, gdy je przywołujemy. Ta dynamiczna struktura, złożona ze wspomnień, własnych oraz cudzych narracji, przekazów transgeneracyjnych, determinowana przez temperament oraz uwarunkowania tak liczne, że próżno byłoby je próbować w tym miejscu wymienić i omówić, składa się na ten właśnie żmut, który jest całością naszej osobowości. Nie sposób stwierdzić, gdzie ma początek.
Dlatego zamiast zastanawiać się, gdzie najlepiej będzie zacząć, najlepiej wyciągnąć którąkolwiek z kłębuszka wzajemnie splątanych nici.