Piszę o mitach i mitologii, o religiach, archetypach i podświadomości, dlatego będę pisać również o snach. W tym celu kupiłam książkę „Człowiek i jego symbole” Carla Gustawa Junga. Sporo przeczytałam o samym Jungu, jednak nie czytałam nigdy jego książek. Ciężko mi jest się przez nią przedzierać, ponieważ podczas wielu lat studiów poznałam większość jego głównych założeń i najważniejsze idee są mi znane. Mimo to znalazłam tam fragment, który bardzo mnie zaciekawił i chociażby dla niego warto było kupić tę książkę.
Wstawiam go tutaj w całości:



Kiedy przeczytałam ten fragment, pomyślałam, że wykorzystam pomysł praktycznie niezmieniony, to znaczy opiszę, że główna bohaterka ma zeszyt czy też właśnie książeczkę, w której zapisuje swoje marzenia senne i być może je ilustruje. Motywy z jej snów będą przeplatać się z motywami ze snów głównego bohatera, co z jednej strony może wydać się szczególne, a z drugiej jest przecież zupełnie naturalne, ponieważ, jeśli wierzyć Jungowi i Freudowi, śnimy symbolami oraz archetypami; podczas gdy pierwsze z nich mogą być osobiste, te drugie należą do tak zwanej kolektywnej nieświadomości. Zazwyczaj nie wiemy o tym, ponieważ rzadko ujawniamy innym swoje marzenia senne, niektórzy też nie pamiętają ich lub twierdzą nawet, że nie śnią wcale.
Zaczęłam więc uważniej przyglądać się snom, na początek swoim. Jednak potrzebowałam ich więcej. Tylko skąd wciąż tyle snów? Swego czasu wpadłam na pomysł, by stworzyć coś w rodzaju biblioteki snów. Oczywiście Internet jest wielki i jeśli istnieje zasada 34, a w odmętach sieci znajduje się rysunek faceta z penisem w erekcji, który to facet zasadza się na czajnik, to pewnie ktoś wpadł już na mój pomysł by kolekcjonować sny. Nic podobnego nie znalazłam. Może winny temu jest fakt, że trudno wyszukać coś tak pospolitego jak „dziennik snów” czy „zbiór snów”, gdy w większości przypadków pod takimi hasłami kryją się po prostu pseudonaukowe pozycje do czytania snów.
Dlatego przez chwilę rozważałam czy nie utworzyć jakiegoś fanpejdża na facebooku, albo nawet papierowego zeszytu, który ludzie mogliby przekazywać sobie z ręki do ręki i wpisywać tam swoje sny. To pewnie zajęłoby wiele czasu, a ja nie mam go zbyt wiele i lepiej nie rozdrabniać się za bardzo na wiele przedsięwzięć. Zapisałam sobie w notatniku ten pomysł i szukałam dalej.
Wyszukałam na facebooku grupy poświęcone interpretacji snów. Wcześniej nie chciałam na nie zaglądać, ponieważ spodziewałam się, że znajdę tam mnóstwo rozważań o ezoteryce. Tak też jest w rzeczywistości, ludzie zadają tam pytania w rodzaju „śniło mi się, że wypadły mi zęby”, a inni odpowiadają „sen o wypadaniu zębów oznacza śmierć bliskiej osoby”. Wklejam kilka komentarzy, naprawdę, nie musiałam szukać głęboko, takie rzeczy ludzie wypisywali pod większością postów:


Mam dreszcze kiedy to czytam, jednak niech każdy myśli i robi, co uznaje za stosowne. Ja tylko obiecałam sobie, że nie będę tam komentować i wchodzić w żadne dyskusje. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, by wykorzystać materiał, którym członkowie grupy tak chętnie się dzielą. Myślę, że udami się zebrać tam bardzo wiele snów, zamierzam tylko wypatroszyć je i obrać z niepotrzebnych, osobistych treści.
Wczoraj wieczorem przeglądałam grupę na szybko, na komórce i znalazłam coś takiego:

Opowiedziałam ten sen mojemu mężowi, razem zastanawialiśmy się nad skojarzeniami, pierwsze co przyszło mi do głowy to jakiś rodzaj przestrachu, który przeradza się w uległość, wedle teorii zabijcie-mnie-nie-pamiętam-teraz-czyjej, o tym, że kobiety (jako słabsze fizycznie w porównaniu z mężczyznami) w sytuacji zagrożenia zamiast konfrontacji wybierają obłaskawianie; czyli uczucie lęku, egzystencjalnego przestrachu wiązałby się tu z potrzebą pocieszenia, oswojenia, stąd dążenie do fizycznej bliskości. Nie wiem. Na pewno pojawiają się tutaj motywy seksu oraz śmierci, motywy, które chcę podkreślić w opowiadaniu, więc sen się nadaje. Z matką kojarzy mi się początek rozmowy podróżnika Harbarda (za którego podaje się prawdopodobnie sam Odyn) z Thorem w wierszu Hárbarðsljóð: Odyn mówi do Thora, a więc ojciec mówi do syna „twoja matka umarła”, co prowadzi do pojedynku na słowa. Tutaj możecie poczytać więcej o Harbardzie i omawianym w związku z nim kompleksem edypalnym. W niesamowicie dużym uproszczeniu można powiedzieć, że matka musi umrzeć, by dorastający chłopiec mógł dokończyć proces swojej inicjacji.
Kiedy to pomyślałam, przyszło do mnie kolejne skojarzenie, tym razem z wierszem Rafała Wojaczka, który też zapisałam, by nie zapomnieć:
Mit Rodzinny // 1965 Rafał Wojaczek
To jest kiełbasa
To jest moja matka jadalna
Ona wisi na niklowym haku
i pachnie kominem
Ona jest tania zresztą nigdy się nie drożyła
była wyrozumiała i znała możliwości
Ja jestem synem mojej matki
i pewnego młodzieńca
który nie był ostrożny
a pewnie był złośliwy
a może tylko nie wiedział
Matka wtedy była zamroczona
potem było jej żal
Teraz ja jestem głodny
a moja matka wisi
Więc wpatruję się w wystawę
i czuję
jak mi cieknie
ślina i sperma
Wiem za chwilę już nie będę się wahał
wejdę i poproszę
tę właśnie
To jest kiełbasa
To jest moja matka jadalna
A to jest mój głód dziecinny
Przekształciłam więc sen w taki sposób, że osobą śniącą jest główny bohater, do którego zbliża się kobieta. Zachowałam też motyw matki. Sen wygląda następująco:
- Dziewczyna tuli się do śniącego. Jest naga i tam na dole bardzo włochata. Szepcze mu do ucha „twoja matka umarła”, a on chce współżyć z dziewczyną. Wie, że będą mieli wiele dzieci.
Myślę w tym miejscu jeszcze o jednej inscenizacji Hamleta, której nawet widziałam, lecz słyszałam o niej na wykładzie o literaturze brytyjskiej. W jednej ze scen Hamlet idzie do swojej matki nagi i klęka, a głowę kładzie jej na kolanach. Jeszcze nie wiem, z czym to powiązać, ale może to się okazać ważne.
Jeśli macie jeszcze jakieś skojarzenia czy pomysły, proszę, dzielcie się nimi 🙂