
Od kiedy zajmuję się mitologią nordycką co jakiś czas różni ludzie pytają mnie, czy słyszałam o książce Jakuba Ćwieka, czy ją czytałam i co o niej sądzę. Zawsze było mi trochę głupio odpowiadać, ponieważ do tej pory miałam okazję zaledwie ją przejrzeć, a przecież nie powinno się wyrażać opinii o czymś, czego się nie poznało, szczególnie, jeśli jest to opinia skrajnie negatywna. Co więcej chciałam móc jakoś odeprzeć zarzuty tych, którzy twierdzą, że stałam się zupełnie oderwanym od świata nerdem i krytykuję powieść tylko dlatego, że nie jest ona dość wierna tysiącletnim zabytkom staroislandzkiej literatury. Dlatego na krótki, wakacyjny wypad nad jezioro zabrałam ze sobą „Kłamcę”, zgrzewkę cydru i razem ze swoim chłopakiem urządziliśmy sobie kilka wieczorów czytania na głos.